poniedziałek, 15 grudnia 2014

To nie był by mój blog, gdyby nie było miejsca na refleksje... :)



Prawie wszyscy moi znajomi znają zasadę, którą żyję: refleksji nigdy nie za wiele! Zwłaszcza sprawdza się ona przy filmach i książkach. I tak dzisiaj zaczęłam filozofować nad HISTORIĄ ZAKONNICY... A ponieważ przed samymi Świętami, grypa zwaliła mnie z nóg (grrr.....),  przyszło to nadzwyczaj łatwo.

-film ten polecam sobie rozłożyć na kilka wieczorów

-jest to REWELACJA kinowa, choć niedoceniona

-polecam go raczej młodzieży licealnej  i dorosłym

-problem i główny wątek filmu nie opiera się wbrew pozorom na problemach powołania. Głównym tematem są zmagania duchowe kobiety, która wcale nie pragnie złamać ślubów czystości, wie, że musi się wyrzec pychy, by w pełni pomagać.
CZY POMOC TEGO WYMAGA?
CZY WIĘC MIŁOSIERDZIE JEST BRAKIEM MIŁOŚCI WŁASNEJ?

- Bohaterka może być dla nas wzorem w zdeterminowaniu i dążeniu do celu poprzez lepsze uczynki.


-JAKIE KONSEKWENCJE NIESIE ZE SOBĄ MIŁOSIERDZIE? CZY JEST TO CZASEM 'LANSOWANIE' SWOJEJ DOBROCI? A GDYBY TAK BYŁO?... CZY TO ZMNIEJSZAŁOBY WARTOŚĆ POMOCY?





Kadr z filmu? Nie. Zdjęcie przedstawia Audrey Hepburn i pochodzi z biblioteki UNICEF.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz